Cóż, okładka tego wydawnictwa jest mylącą. Tak jak główną postacią całego koncertu jest Bunk, tak Leadbelly pojawia się raptem w trzech utworach, przy czym tylko w jednym akompaniuje mu cały zespół...
Bunk Johnson to trochę zapomniany bohater nowoorleańskiej sceny początku naszego wieku, kiedy to był jednym z wiodących trębaczy/kornecistów. Jego kariera załamała się z dniem gdy w barowej bójce stracił większość zębów. Przez lata zapomniany ponownie znalazł się w centrum uwagi w czasie powstawania książki "Jazzmen". Występujący w niej Louis Armstrong czy Sidney Bechet tak często wspominali o Bunku, że autorzy książki postanowili go odnaleźć. W krótkim czasie udało się tego dokonać, przeprowadzić wywiad i przy pomocy kilku muzyków doprowadzić do zakupu dla niego sztucznej szczęki. Dzięki temu Bunk wrócił do grania, choć poziom jego życia drastycznie się nie poprawił a on sam robił wiele rzeczy, które tego stanu tego rzeczy nie polepszały - przez uwielbienie alkoholu Sidney Bechet wyrzucił go ze swojej orkiestry. Koncert z Nowego Yorku jest jednym z ostatnich jego zarejestrowanych występów. W dwóch kolejnych latach doznał kilku udarów mózgu, które przerwały jego 'odnowioną' karierę i doprowadziły do śmierci w 1949 roku.
Skupmy się na muzyce. Mamy tu wszystko czego można się spodziewać po muzykach zakorzenionych w nowoorleańskich brzmieniach. Dixielandowe marsze z mocno akcentowaną perkusją (momentami nie najwyższa jakość nagrania wysuwa bębny aż za bardzo do przodu), klasyczne ragi ("Ja Da"), swingujące galopady ("Tiger Rag" czy "After you're Gone") czy autentyczne bluesy - tak grane przez cały zespół ("Basin Street Blues") jak i solo przez Leadbelly'ego, którego potencjał nie został tu w pełni wykorzystany. Jakość nagranie pozostawia trochę do życzenia, w kilku miejscach szafując głośnością poszczególnych instrumentów jednak jak na nagranie live z tamtego okresu nie jest źle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz