Tuvański śpiew gardłowy - o którym już wspomniałem w jednej z notek - nie jest już dziś dla wielu słuchaczy niczym dziwnym i nowym. Technika ta zdołała przedostać się do rocka, metalu, bluesa czy też muzyki elektronicznej. Nic więc też dziwnego że zainteresowali się nią również muzycy jazzowi. Pionierką na tym polu była Sainkho Namtchylak flirtująca z muzykami free, goszcząca na płytach Ned Rothenberga ("Amulet"), oraz tytana Evana Parkera - jako jeden z wielu gości na "Synergetics: Phonomanie III", oraz jako partner w duecie na płycie "Mars Song".
Roswell Rudd, znakomity puzonista, etnomuzykolog, ze śpiewem gardłowym pierwszy raz - osobiście - zetknął się w 2002 roku. Spotkanie, wspólne granie i improwizowanie popchnęły Rudda do badań nad podobnymi technikami wokalnymi. Dlatego też nie dziwi, że kiedy w 2004 roku ci sami muzycy którzy 2 lata wcześniej z nim jammowali ponownie odwiedzili Stany zaprosił ich do wspólnego grania, które uwieczniono na płycie "Blue Mongol". Tytuł dość dobrze oddaje to co znajdziemy na krążku. Środkowoazjatycki folklor, nie tylko mongolski ale i chiński - z dwoma wokalami, czystym męskim tuvańskim gardłowym oraz żeńskim 'zwykłym' mongolskim - miesza się z nowo orleańskim jazzem, bluesem czy dixielandem. Rudd gra oszczędnie ale mądrze, pozwalając pozostałym muzykom na spokojne prowadzenie narracji, bardzo fajnie wychodzą dialogi puzon-głosy. Ciekawe i warte sprawdzenia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz