Mojej dziwnej fascynacji śpiewami gardłowymi ciąg dalszy.
Tym razem jednak wędrujemy do Afryki, jej południowych krańców. Tam to powstała grupa mająca kultywować muzykę i tradycję ludu Xhosa. Na tle innych afrykańskich 'folkowych' wykonawców wyróżniają ich dwie rzeczy: 1) charakterystyczny kobiecy śpiew gardłowy - mocno transowy i mniej melodyjny niż tuvański; 2) mocna 'bluesowość' rytmu - wiele z ich pieśni ma rytmikę typową dla work songów i bluesów z południa Stanów. Całościowo ich muzyka - szczególnie tam gdzie śpiew gardłowy przoduje - może wydawać się trudniejsza do słuchania niż śpiewy z Tuvy czy Tybetu, jednakże gdy klaski, tupiące nogi i perkusjonalia przejmują kontrolę robi się naprawdę dobrze. Jeśli dodać do tego jeszcze improwizowane fragmenty grane na... bo ja wiem jakiś strunowo-blaszanych cudach to w ogóle otrzymjemy ciekawą rzecz :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz